Nie myśląc już nic więcej zwlokłam się się z ciepłego łóżka i ślamazarnym krokiem ruszyłam do łazienki, która znajdowała się na końcu korytarza. Moi rodzice chyba już wstali, bo dobiegł mnie dźwięk rozmów dochodzących z kuchni, która znajduje się na parterze.
Kiedy moje gołe stopy zetknęły się z zimnymi kafelkami nieprzyjemny prąd prześledził moje ciało. Fajnie, że ktoś w ogóle włączył ogrzewanie w toalecie. - pomyślałam podchodząc do umywalki. Odkręciłam kran i po nie mal trzech sekundach ciepła woda oblała moje dłonie. Schyliłam się tak by nie na lać cieczy na podłogę i chlapnęłam sobie nią w twarz by się rozbudzić. Na oślep chwyciłam ręcznik wiszący obok i wytarłam nim mokrą skórę. Odłożywszy materiał na pralkę oparłam się dwoma rękami o zlew i spojrzałam w lustro.
Jeszcze niedawno miałam dwanaście lat, a teraz mam osiemnaście i jestem w ostatniej klasie. Matura jest tuż tuż, a ja psychicznie jak i fizycznie powoli nie daję rady. Ten sen mnie wykańcza.
Widzę czerń i biel. To pióra, które spadają z chmur. W jednej sekundzie
z niebieskiego przemieniło się w szare. Padają z nieba na zieloną trawę
i żarzący się węgiel. Niektóre się palą, a inne zostają. W moją stronę
idzie chłopak o brązowych lokach, a w jego oczach majaczy piękna zieleń.
Mimika jego twarzy jest niespokojna. Próbuję mu coś powiedzieć lecz z
moich ust nie wydostają się żadne słowa. Stoję przerażona do granic
możliwości, a on jest przede mną i mierzy mnie od góry do dołu i mówi:
- To jesteś ty! To ciebie szukałem kilka lat! Błagam pomóż mi! Nie chcę być taki! On mnie więzi! - jego ubrania są czarne i domyślam się, że to ma jakiś związek z piórami.
W pewnym momencie coś go ciągnie w stronę żarzącego się węgla. Cały czas krzyczy, a w jego głosie słyszalna jest desperacja i czysta rozpacz. Stoi na środku gorącego podłoża szepcząc do mnie:
- Ty jesteś kluczem. Po czym w jednym momencie połykają go płomienie.
- To jesteś ty! To ciebie szukałem kilka lat! Błagam pomóż mi! Nie chcę być taki! On mnie więzi! - jego ubrania są czarne i domyślam się, że to ma jakiś związek z piórami.
W pewnym momencie coś go ciągnie w stronę żarzącego się węgla. Cały czas krzyczy, a w jego głosie słyszalna jest desperacja i czysta rozpacz. Stoi na środku gorącego podłoża szepcząc do mnie:
- Ty jesteś kluczem. Po czym w jednym momencie połykają go płomienie.
Czy to dzieję się naprawdę czy to tylko mój wymysł? Sama już nie wiem co mam robić, a gdybym komukolwiek powiedziała o tm to uznał by mnie z łatwością za wariata. Jedynie moi rodzice o tym wiedzą ale już nic sobie z tego nie robią. Mówią, że to są moje wymysły. Czytałam o tym trochę na Internecie i dowiedziałam się, że podczas snu nasz mózg układa sobie nasze myśli. Dziwię się dlaczego śnią mi się mityczne istoty takie właśnie jak anioły. Przecież one w ogóle nie istnieją. To wszystko nie ma jak dla mnie najmniejszego sensu. Nigdy o nich nie myślałam, więc skąd się to wzięło.
Oczami śledziłam moje ciało od czubka głowy aż po pas. Tak szczerze to nie znalazłam nic po za worami pod oczami z powodu kolejnej nie przespanej nocy i bladej cery na, której były widoczne popękane czerwone żyłki. Jednym słowem wyglądam jak śmierć.
-------------------------------------------------------------------------------
Hey hey... prosze o komentarze, bo nie wiem czy jest sens to pisać :/. Zapraszam do mnie na Wattpad. Nazywam się roselancom. xx
Dawaj dalej ;3
OdpowiedzUsuńbędzie niedługo :*
Usuńmasz wielki talent
OdpowiedzUsuńoficjalnie chodzę z twoimi pracami :p
OdpowiedzUsuń